sobota, 5 stycznia 2019

Szanghaj Ekspres/Shanghai Express (1932)

Film o ludziach, którzy są kimś innym, niż się wydają

Reżyseria: Josef von Sternberg
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 22 min.

Występują: Marlene Dietrich, Clive Brook, Anna May Wong, Warner Oland, Lawrence Grant, Gustav von Seyffertitz

Ekspres relacji Pekin-Szanghaj ma przed sobą trzy dni drogi przez ogarnięte wojną domową Chiny. Pierwszą klasą podróżują głównie Europejczycy prowadzący w Państwie Środka rozmaite interesy. Niemal każdy z nich skrywa jakąś tajemnicę lub sekretny plan. Podczas podróży wiele wyjdzie na jaw. Zostaną odświeżone stare relacje i zawiązane nowe. Niestety nie wszyscy pasażerowie osiągną swój cel. Tak w skrócie można opisać Szanghaj Ekspres, czwarty z kolei film Josefa von Sternberga z Marlene Dietrich w roli głównej. Jest on ważnym krokiem w artystycznej ewolucji obu tych postaci oraz znakomitym przykładem oryginalnego i wciągającego melodramatu.

Chociaż zdecydowanie można w nim wyróżnić postacie pierwszo- i drugoplanowe, Szanghaj Ekspres pod względem liczebności obsady przypomina trochę Ludzi w hotelu. Pierwszą klasą podróżuje liczne i barwne grono pasażerów, a każdy z jego reprezentantów otrzymuje co najmniej pięć minut chwały. Mamy tutaj sędziwą właścicielkę pensjonatu podróżującą z małym pieskiem, niemieckiego inwalidę wojennego, francuskiego oficera nieznającego angielskiego, nałogowego miłośnika zakładów rodem z USA, brytyjskiego teologa uważającego się za arbitra moralności, no i czwórkę z pierwszego planu. Henry Chang jest tajemniczym Euroazjatą skłaniającym się bardziej ku swoim chińskim niż brytyjskim korzeniom. Hui Fei to zamknięta w sobie Chinka uważana za kobietę do towarzystwa. Kapitan Harvey jest wojskowym lekarzem podróżującym do Szanghaju w celu przeprowadzenia ważnej operacji. W końcu Madeleine, znana też jako Szanghajska Lilia, to dawna kochanka Harveya, a obecnie słynna w całych Chinach luksusowa kurtyzana i pożeraczka męskich serc. Te cztery postacie nadawać będą ton fabule, która początkowo skupia się na burzliwej relacji pomiędzy Harveyem a Madeleine, później natomiast na zaskakujących wydarzeniach, które spowodują duże opóźnienie pociągu.

Historia opowiadana przez von Sternberga to kolejny krok w jego kampanii filmowego równouprawnienia kobiet. Szanghajska Lilia i Hui Fei są przedstawicielkami mało chlubnej profesji, a jednak to na nich w sposób nieunikniony skupia się sympatia widza. Są nie tylko piękne i inteligentne, ale to dzięki ich działaniom akcja filmu posuwa się od przodu. To nie są bezradne dzierlatki czekające na wybawienie ze strony męskich bohaterów. Zamiast tego biorą sprawy we własne ręce i pokazują, na co je stać. Zuchwały i pozujący na bohatera Harvey ostatecznie wychodzi przy nich na głupca. Madeleine i Hui Fei pokazują, że "słaba płeć" to niedorzeczny stereotyp. Jak na lata trzydzieste było to odważne i nowatorskie podejście, które w dodatku odniosło pełen sukces.

Skoro tyle piszę o postaciach, to wspomnę, że Szanghaj Ekspres jest świetnie zagrany. Marlene Dietrich jest tu bardziej refleksyjna i romantyczna niż w X-27, gdzie była raczej kobietą akcji. W Ekspresie Dietrich pali dużo papierosów, popada w zadumę, a nawet modli się. Wszystko to robi w niesamowitych kostiumach, których najbardziej charakterystycznym elementem jest boa z czarnych piór. Dobrze uzupełnia ją mniej wyeksponowana, małomówna Anna May Wong, którą ostatnio oglądaliśmy w angielskim Piccadilly. Clive Brook jako zadufany w sobie męski szowinista absolutnie nie przypadł mi do gustu, chociaż trochę w tym pewnie wina roli jego postaci w scenariuszu. Z pozostałych aktorów zwrócę uwagę na Warnera Olanda w roli złowieszczego Changa oraz cichego bohatera drugiego planu Gustava von Seyffertitza. Kiedy sprawdziłem filmografię tego drugiego aktora, okazało się, że pojawiał się już w oglądanych przeze mnie filmach wielokrotnie, zawsze w rolach drugoplanowych. Jego kreacje są tak różnorodne, że dopiero teraz zorientowałem się w ich skali. Również w Ekspresie jest bardzo dobry jako rzekomy niemiecki inwalida prowadzący w Chinach kontrowersyjne interesy.

Jeszcze kilka słów o wizualnej stronie filmu. O znakomitości kostiumów już wspominałem. Drobiazgowo przygotowano także teatr wydarzeń, jakim jest luksusowy pociąg mknący przez orientalne otoczenie. Jak zawsze w filmach von Sternberga na uwagę zasługuje zręczne posługiwanie się światłem i  ciekawe ujęcia. Pozy Marlene Dietrich trzymającej twarz w dłoniach czy kroczącej przez korytarzyk pociągu przeszły zresztą do historii. Trzeba także docenić ekonomię narracji. Trudno uwierzyć, że film, w którym tyle się dzieje, trwa zaledwie godzinę i dwadzieścia minut.

Czyżby zatem Szanghaj Ekspres nie miał żadnych wad? Można się czepiać niskiego poziomu realizmu pewnych sytuacji, czy też radykalnie antyazjatyckich postaw większości pasażerów. Jednak pierwsze nie przeszkadzało mi w ogóle w przyjętej konwencji, drugie jest natomiast znakiem czasów, momentami dyskretnie wykpiwanym. Mimo tych drobnych zastrzeżeń Szanghaj Ekspres zrobił na mnie duże wrażenie. Ponadto okazał się jednym ze szczytowych osiągnięć Marlene Dietrich, która w 1932 roku pozostawała absolutną królową Hollywood. Josef von Sternberg jako jej mecenas i współtwórca sukcesu wyrósł na kreatora nowych wzorów kulturowych, co chyba po raz pierwszy można przypisać pojedynczemu filmowcowi. Co tu dużo mówić, mamy do czynienia ze świetnym kinem. Nic tylko oglądać. Wystawiam 9 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz