Film o trudach niezależności
Reżyseria: Kenji Mizoguchi
Kraj: Japonia
Czas trwania: 1 h 10 min.
Występują: Isuzu Yamada, Yoko Umemura, Benkei Shiganoya, Fumio Okura, Taizo Fukami
Siostry z Gion uznawane są za film bliźniaczy Elegii Naniwy. Oba zostały nakręcone przez Kenjiego Mizoguchiego w tym samym czasie, z udziałem tej samej obsady i ekipy filmowej. Oba również skupiają się na problemie roli kobiety w japońskim społeczeństwie. Siostry to film spójniejszy i bardziej dopracowany od Elegii. Fabuła nie skacze tak mocno po wątkach, kamera wykonuje odważniejsze ruchy, a konkluzja filmu jest wyrazista i poruszająca. Dla Europejczyka Siostry pozostają także dowodem silnej odmienności kulturowej międzywojennej Japonii. Mowa tu nie tylko o rolach społecznych, ale o kwestiach tak podstawowych jak emocjonalność. Ekspresja aktorów przeżywających silne emocje pozostaje dziwna i enigmatyczna. Japończycy wydają się przez to bardzo obcy, chociaż przeżywane przez nich rozterki wcale takie nie są.
Film opowiada o dwóch siostrach pracujących jako gejsze w dzielnicy rozrywki w Kioto. Starsza Umekichi wyznaje klasyczne ideały feudalne - uważa że jej powołaniem jest służyć mężczyznom i dawać im przyjemność, w tym odnajdując osobiste szczęście. Młodsza Omocha podchodzi do swego zawodu bardzo cynicznie. Klienci są dla niej źródłem zysku. W głębi duszy pogardza nimi i nie ma oporów przed wykorzystywaniem ich naiwności do własnych celów. W trakcie filmu ideały obu kobiet zostają wystawione na próbę, zmuszając je do rozważenia słuszności przyjętych postaw.
Chociaż w latach trzydziestych nie znano jeszcze pojęcia dekonstrukcji, Mizoguchi posługuje się w Siostrach z Gion właśnie tym podejściem - rozbija w pył wyidealizowany wizerunek gejszy jako czegoś w rodzaju wysublimowanej kurtyzany. Umekichi i Omocha są kimś zupełnie innym - niezależnymi kobietami, które muszą same zadbać o swe utrzymanie, a jednocześnie pariasami pozbawionymi szans na prawdziwy związek i małżeństwo. Ich relacje z klientami są z założenia tymczasowe i obciążone brzemieniem hipokryzji. Patronami dziewcząt są bowiem bogaci, żonaci mężczyźni, którzy szukają w ich ramionach odskoczni od zrzędliwych żon czy stresów w pracy. Obie bohaterki postanawiają pójść na odstępstwa od przyjętych zasad swojej profesji. Umekichi kierowana współczuciem przyjmuje pod swój dach zbankrutowanego i porzuconego przez żonę klienta. Omocha postanawia nadużyć zaufania własnego sponsora, aby wykorzystać go finansowo i wejść w łaski jego pracodawcy. Obie próby kończą się ponuro - zarówno postawa idealistyczna, jak i cyniczna prowadzą do klęski. Na domiar złego siostry nie wyciągają z tego wniosków, odmawiając przyjęcia wypośrodkowanej postawy konformizmu. Pozornie niezależne, tak naprawdę podporządkowane są opresyjnym obyczajom społecznym i, nie potrafiąc się w tym pogodzić, brną w nieszczęście.
Pod względem formy Siostry z Gion są równie ciężkie w odbiorze co Elegia Naniwy. Mizoguchi ucieka w dłużyzny, lubując się w statycznych ujęciach, z rzadka tylko puszczając w ruch kamerę i trzymając aktorów w jednym miejscu kadru. Zdarzają się także przedziwne rozwiązania, na przykład prezentowanie dłuższej rozmowy postaci zza kotary, tak że widoczne są tylko przemieszczające się plamy światła. Trudno rozgryźć motywy takiego podejścia. Najwyraźniej reżyser eksperymentował i szukał alternatywnych dróg narracji. In plus zaskakuje stylistyczne dopracowanie niektórych kadrów, na przykład idealnie perspektywiczne ujęcie w głąb wąskiej uliczki, na której końcu dzieje się akcja. Podobnie jak Elegia, Siostry z Gion wymagają dużej cierpliwości, zwłaszcza od widza przyzwyczajonego do dynamicznej hollywoodzkiej narracji.
Film Mizoguchiego okazał się dla mnie ciekawym spojrzeniem za kotarę dziwnej, nie do końca zrozumiałej kultury japońskiej. Reżyser przygląda się Japonii z perspektywy napływających do niej idei Zachodu. Jest świadomy opresji i uprzedmiotowienia kobiet. Bardzo krytycznie przedstawia za to bohaterów męskich, którzy okazują się hipokrytami, łajdakami lub, w najlepszym wypadku, egoistami. Z tego względu ciekawi mnie, jak film był przyjmowany przez publiczność we współczesnej mu Japonii, chociaż pewnie ciężko będzie się tego dowiedzieć. Dla mnie Siostry z Gion były ciekawym spotkaniem z odmienną kulturą, chociaż dziwaczna, powolna narracja mocno mnie wymęczyła. Wystawiam 7 gwiazdek.
źródło grafiki - www.imdb.com
Potwierdzam, że powolna narracja była dość męcząca. Jednak mimo wszystko film ma coś takiego w sobie, co daje chwilę jakiegoś takiego zamyślenia, refleksji. Chociaż był naprawdę mało dynamiczny, to jednak 'miał coś w sobie'. Trudne do określenia, bo ogólnie dość pesymistyczny wydźwięk, ale wart obejrzenia. Film dla cierpliwych :)
OdpowiedzUsuń