niedziela, 7 lipca 2019

Mój pan mąż/My Man Godfrey (1936)

Film o egocentrykach

Reżyseria: Gregory La Cava
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 40 min.

Występują: William Powell, Carole Lombard, Alice Brady, Gail Patrick, Eugene Pallette

Zwariowane komedie damsko-męskie (zwane "screwballami") zyskiwały w drugiej połowie lat 30. coraz większą popularność. Mój pan mąż to jeden z dwóch (obok Romantycznej pułapki) filmów tego nurtu z 1936 roku, który otrzymał nominację do Oscara. Oprócz podobnego typu humoru opartego na zjadliwych dialogach i utarczkach płci, oba filmy łączy osoba Williama Powella. Przystojny aktor specjalizujący się w rolach złotoustych dżentelmenów był ewidentnie na fali i gwarantował sukces niemal każdemu filmowi, w którym grał. Przy tym, choć wszystkie jego postacie posiadały specyficzny urok, tworzył kreacje różnorodne i wkładał w kolejne filmy wiele pozytywnej energii. Nie inaczej postąpił w tytułowej w roli Godfreya. Tutaj nawiążę jeszcze do nieszczęsnego polskiego tytułu, który pasuje do filmu jak pięść do nosa. Godfrey nie jest bowiem niczyim mężem, ani nie pragnie nim być.

Film osadzony został w realiach Wielkiego Kryzysu. Godfrey, elokwentny nędzarz mieszkający na nowojorskim wysypisku, zostaje tam wypatrzony przez majętne siostry Bullock, które uczestniczą w towarzyskiej grze polegającej na sprowadzaniu na przyjęcie różnych "niechcianych rzeczy", na przykład bezdomnych. Godfrey jest zbulwersowany impertynencją starszej z sióstr, Cornelii. Aby jej dokuczyć, zgadza się pójść na przyjęcie z młodszą, sympatyczniejszą Irene. Na miejscu zostaje przez nowobogackich potraktowany jako zwierzak w zoo. Po przyjęciu nękana wyrzutami sumienia Irene składa Godfreyowi propozycję objęcia funkcji rodzinnego lokaja. Postrzegając to jako szansę na ucieczkę od biedy, mężczyzna zgadza się. Szybko po rozpoczęciu pracy przekonuje się, że trafił do wyjątkowo skłóconej i dysfunkcyjnej rodzinki.

Złośliwy i sardoniczny humor Mojego pana męża opiera się na konfrontacji przeciwstawnych systemów wartości. Po pierwsze, mamy tu rozkapryszone kobiety i usługujących im mężczyzn (oprócz Godfreya jest jeszcze zmęczony ekscesami żony i córek pan domu oraz Carlo - zniewieściały utrzymanek gospodyni). Oprócz tego zestawiono materialistycznych nowobogackich Bullocków z reprezentującym klasyczną inteligencję, wyrzuconym na bruk przez Wielki Kryzys lokajem. Podczas gdy Bullockowie wydają bez opamiętania, bawią się i realizują swoje kaprysy, dyskretny i bystry Godfrey korzysta z danej mu szansy, żeby już nigdy nie wrócić na wysypisko. William Powell gra go jako dyskretnego, opanowanego dobrego ducha pokręconej rodzinki. Godfrey rzadko zdradza swoje prawdziwe emocje i stara się popychać Bullocków we właściwym kierunku mimo niechęci do ich ekscesów. A przy tym toczy piękne utarczki słowne z Cornelią i jej matką.

Trzy panie Bullock stanowią miniaturową galerię różnych typów zepsucia. Cornelia jest bezczelna, złośliwa i pełna pogardy dla niższych stanem. Irene robi wrażenie potulnej, okazuje się jednak aktorką próbująca podstępem wpływać na innych. Na przykład na lokaja, w którym powoli się zakochuje. Ich matka Angelica to, mimo snobistycznych pretensji, niezwykle prostolinijna osoba - leniwa, roztrzepana i skrajnie hedonistyczna. Wokół niej stale kręci się głupkowaty "protegowany" Carlo, który potrafi chyba tylko grać na pianinie i wdzięczyć się. Pochłonięty prowadzeniem rodzinnego biznesu pan domu nie ma ze swoimi kobietami łatwego życia. Dopiero ogarnięty życiowo kamerdyner uświadamia tej zgrai, jak bardzo oderwała się od rzeczywistości. Ze wszystkich kontekstów zakodowanych w przekazie mojego pana męża, za najważniejszy uważam właśnie ten społeczny.

Mój pan mąż okazuje się inteligentną satyrą, trafnie wyłapującą przywary nowojorskich nowobogackich. William Powell dał dowód swego nieprzeciętnego talentu komediowego, w czym sekundowały mu panie Lombard, Brady i Patrick jako Bullockówny. Pewien problem mam tylko z nazbyt pozytywnym zakończeniem. Kobiece bohaterki, przedstawione jako skrajne egocentryczki, są w gruncie rzeczy niezwykle antypatyczne. Ich przywary wyszydzono tak bezlitośnie i wyraziście, że wyrozumiałość okazana im po hollywoodzku przez Godfreya zdaje się nieuzasadniona i nieprawdziwa. Trochę mnie ten fakt uwiera. Dlatego też wystawiam filmowi 7 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz