poniedziałek, 29 lipca 2019

Towarzysze broni/La Grande Illusion (1937)

Film o dobrych ludziach na złej wojnie

Reżyseria: Jean Renoir
Kraj: Francja
Czas trwania: 1 h 48 min.

Występują: Jean Gabin, Marcel Dalio, Pierre Fresnay, Erich Von Stroheim, Dita Parlo

Poważne filmy wojenne nie były w latach trzydziestych zbyt popularnym gatunkiem kinowym. Można odnieść wrażenie, że świat starał się zapomnieć o Wielkiej Wojnie, zamykając jednocześnie oczy na gromadzące się nad Europą czarne chmury. Dopiero 7 lat po Na zachodzie bez zmian pojawił się kolejny film, który mógł pretendować do miana antywojennego arcydzieła. Co więcej, Towarzysze broni nie byli dziełem amerykańskiego przemysłu filmowego, tylko indywidualnym projektem artystycznego samotnika z Francji - Jeana Renoira. Znany dotąd z kameralnych obrazów o życiu mieszczan i proletariuszy, reżyser zdołał zdobyć fundusze potrzebne do nakręcenia efektownego filmu wojennego. Od strony koncepcyjnej był to dalszy ciąg socjalistycznych rozważań Renoira, który skupił się na uwypukleniu różnic klasowych i podkreśleniu absurdu nacjonalizmu. W czasach, w których wszelkiego rodzaju totalitaryzmy rosły w siłę, był to głos bardzo potrzebny i został zauważony w kurczącym się demokratycznym świecie. W rezultacie Towarzysze broni okazali się pierwszym filmem nieanglojęzycznym, który został wyróżniony w ramach nagród Akademii Filmowej. Szkoda, że jego przesłanie nie miało bardziej namacalnych konsekwencji.

Chociaż akcja filmu toczy się podczas I Wojny Światowej, nie uświadczymy w nim żadnej bitwy. Zamiast tego śledzimy losy kilku francuskich oficerów, którzy trafiają do niemieckiej niewoli i są przetrzymywani w kolejnych obozach jenieckich. Francuzi utrzymują przyjazne stosunki ze swoimi niemieckimi strażnikami i nieustannie snują plany ucieczki. Film możemy z grubsza podzielić na trzy akty. W pierwszym bohaterowie usiłują uciec z typowego obozu jenieckiego za pomocą podkopu. Drugi obejmuje próby wydostania się z więzienia umiejscowionego w warownym zamczysku. Końcówka filmu to natomiast ukrywanie się dwójki zbiegów w chacie niemieckiej wdowy. Renoir chyba po raz pierwszy w karierze zdołał tak sprawnie połączyć film akcji z głębokim dramatem psychologicznym. Wciągająca, pełna zwrotów akcji fabuła została połączona z głęboką analizą psychologiczną bohaterów. W ten sposób obraz stał się atrakcyjnym widowiskiem dla dwóch zazwyczaj nieprzystających do siebie grup widzów.

Najważniejszymi bohaterami są trzej francuscy oficerowie przebywający w niewoli. Kapitan de Boeldieu jest arystokratą i zawodowym wojskowym, wywodzący się z rodziny robotniczej Marechal przed wojną był mechanikiem, natomiast Rosenthal pochodzi z bogatej rodziny żydowskiej. Mimo że są zbliżeni stopniem, Francuzi mocno różnią się od siebie. Boeldieu więcej wspólnego języka znajduje z komendantem więzienia, majorem von Rauffensteinem, który podobnie jak on jest arystokratą. Obaj mogą się bez przeszkód porozumiewać po angielsku, obaj też podzielają egzystencjalne poglądy klasowe (arystokraci jako klasa wymierająca). Proletariusz Marechal ma więcej wspólnego z niemieckimi strażnikami, a nawet z Żydem Rosenthalem, niż z dystyngowanym kapitanem.W końcówce filmu obserwujemy zaś miłość rodzącą się pomiędzy nim, a niemiecką chłopką, która na wojnie straciła męża i trzech braci. Z kolei Rosenthal to bezinteresowny burżuj, który otrzymuje od rodziny pękate paczki z prowiantem i chętnie dzieli się frykasami z towarzyszami niedoli. Podobno postać ta była reakcją Renoira na rosnące nastroje antysemickie.

Film jest świetnie zagrany. Wyróżnia się w szczególności dawno niewidziany Erich von Stroheim w roli niemieckiego komendanta więzienia. Jest to postać pełna tragicznego romantyzmu - as lotnictwa okaleczony podczas kraksy, służbista przekonany o bezsensie wojny i świadomy, że po jej zakończeniu nie będzie dla niego miejsca w nowym świecie. Na wilgotnym i chłodnym zamku pielęgnuje samotną doniczkę z gardenią będącą pewnego rodzaju symbolem jego sytuacji. Obok von Stroheima wyróżniłbym jeszcze Jeana Gabina w roli Boeldieu. Zawodowy oficer w jego wykonaniu jest zarówno wytworny i zdystansowany, jak gotowy do poświęceń (doskonała scena mycia nóg Marechalowi). Reszta obsady również staje na wysokości zadania. Ważnym elementem Towarzyszy jest muzyka, nie tylko towarzysząca ważnym scenom, ale pojawiająca się w mniej spodziewanych momentach. Na przykład znudzeni jeńcy wystawiają przedstawienie muzyczne, w którym część z nich występuje przebrana za kobiety. W innej zaś chwili na wieść o zwycięstwie wojsk francuskich jeńcy śpiewają na złość Niemcom Marsyliankę.

Film ma umiarkowanie optymistyczną wymowę. Renoir przedstawia przekonujące argumenty za tym, że Wielka Wojna była walką mocarstw. Zwykłych żołnierzy nie dzielił żaden interes narodowy, łączyła za wspólnota losu. Po nastaniu pokoju rządzący Europą arystokraci mieli odejść do lamusa, pozwalając robotnikom, chłopom i burżujom na harmonijne współżycie. W chwili, gdy pracował nad Towarzyszami, reżyser dobrze wiedział, że nic z tego nie wyszło. Jego film to oskarżenie wykrzyczane twarz nacjonalistom. A dla widzów, których tego rodzaju ideologiczne rozważania nie interesowały, Towarzysze mogą być po prostu piękną opowieścią o żołnierskim honorze, solidarności i przyjaźni. Nie ma tutaj czarnych charakterów, są tylko ludzie postawieni przed trudnymi wyborami. W każdej z ekranowych postaci można dostrzec szlachetność, każdej można dobrze życzyć. Niełatwe to osiągnięcie w filmie wojennym. Renoir otrzymuje za nie 9 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz