Film o stepowaniu, tańcu i świetnie ubranych ludziach
Reżyseria: Mark Sandrich
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 39 min.
Występują: Fred Astaire, Ginger Rogers, Edward Everett Horton, Erik Rhodes, Helen Broderick, Eric Blore
Niecały rok po premierze Wesołej rozwódki Fred Astaire i Ginger Rogers zatańczyli ponownie. Decydenci z wytwórni RKO stwierdzili, że nie ma sensu wymyślać prochu na nowo i zastosowali ten sam przepis na sukces co poprzednio. Prosta fabuła oparta na motywie komedii omyłek, dopracowane numery muzyczne, a na fotelu reżyserskim Mark Sandrich, który już raz zdołał wydobyć z dwójki gwiazd to, co w nich najlepsze. Wszystkie te elementy sprawdziły się ponownie, dając w efekcie Panów w cylindrach, musical powszechnie uznawany za najlepszy obraz duetu Astaire-Rogers.
Bohaterem filmu jest amerykański tancerz Jerry, który przebywa w Londynie na gościnnych występach. Podczas treningu stepowania Jerry wyrywa ze snu mieszkającą pod jego pokojem hotelowym modelkę Dale Tremont. Dziewczyna jest zirytowana, ale nie potrafi ukryć zauroczenia szarmanckim tancerzem. Jerry rozpoczyna skomplikowane zaloty. Na przeszkodzie staje mu rywalizujący o względy dziewczyny projektant mody Alberto oraz niefortunny zbieg okoliczności. Wskutek pomyłki Dale bierze bowiem Jerry'ego za jego współlokatora - męża swojej najlepszej przyjaciółki.
Komedia omyłek nie jest szczególnie wyszukanym pomysłem na linię fabularną. Wymaga od widza dużej tolerancji na wszystkie szyte grubymi nićmi zbiegi okoliczności. Na szczęście Panowie w cylindrach nie podchodzą do tego tematu zbyt poważnie. Wszystkie potknięcia są tylko kolejnymi etapami na drodze do radosnego połączenia Jerry'ego i Dale w finale filmu. Ani to oryginalne, ani zabawne, ale też nie o to w Panach cylindrach chodzi. W czym więc rzecz? Przede wszystkim w dobrym smaku. Jak wskazuje tytuł, film zabiera nas w podróż do świata wyższych sfer. Zachowujących odpowiednie maniery, ale też właściwie ubranych. Szykowna elegancja Freda Astaire'a była w latach trzydziestych wyznacznikiem męskiej mody. Zarówno wizytowy frak i cylinder, jak i bardziej powszednie swetry, buty czy inne elementy garderoby - nosiło się to, co zakładał na siebie Fred. Ginger Rogers dotyczyło to w mniejszym stopniu, głównie wskutek nadmiernej ekstrawagancji jej strojów. Trudno w końcu pozwolić sobie na suknię ozdobioną strusimi piórami. Ale wypadało ich oglądać i wiedzieć, co mieli do zaproponowania.
Wyszukane stroje zdobiły całkiem sympatyczną gromadkę aktorów. Po raz kolejny dobre wrażenie zrobił na mnie Astaire, starszy i mniej naładowany testosteronem od popularnych wówczas filmowych amantów, ale nadrabiający to wszystko wdziękiem i ogładą. Ginger Rogers, robiąca wrażenie trochę niedostępnej diwy, podobała mi się mniej. Być może czekała jeszcze na swoją wielką role, bo póki co imponowała głównie na parkiecie. Najjaśniejszym punktem obsady okazał się Edward Everett Horton w roli safandułowatego przyjaciela głównego bohatera. Dzielnie partnerowała mu Helen Broderick jako pozbawiona złudzeń żona, która pragnie tylko być na bieżąco z obecną listą sympatii męża.
Najważniejszym elementem Panów w cylindrach są rzecz jasna utwory muzyczno-taneczne. Muzykę skomponował słynny artysta Irving Berlin i był to strzał w dziesiątkę. To właśnie piosenki zapewniły Panom w cylindrach sławę. Zaczynamy od niesamowitego pokazu stepowania w wykonaniu Astaire'a, który dokonuje karkołomnych wręcz akrobacji. Później Fred i Ginger tańczą na parkiecie parkowej altany otoczeni strugami deszczu. Kolejny numer, poświęcony tytułowym cylindrom, muszkom i laseczkom, Astaire wykonuje na estradzie w towarzystwie grupy stosownie ubranych dżentelmenów. No i wreszcie najsłynniejsza piosenka Cheek to Cheek, w której główny bohater przełamuje w końcu opory swojej ostrożnej partnerki. Utwór ten wszedł do historii muzyki i był wielokrotnie coverowany, między innymi przez Louisa Armstronga. Piosenki są świetnie napisane, wpadają w ucho i doskonale pasują do pokazów tańca Astaire'a, Rogers i spółki.
Panowie w cylindrach to przykład udanej komedii muzycznej z okresu Złotej Ery Hollywoodu. Mimo dość miałkiej fabuły, wyróżniają się różnorakie elementy estetycznej strony filmu. Rezultatem jest atrakcyjny dla oka i ucha spektakl o charakterze czysto rozrywkowym. Jeżeli szukacie pozycji reprezentatywnej dla gatunku, będzie to znakomity wybór. Wystawiam 8 gwiazdek.
źródło grafiki - www.imdb.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz