sobota, 29 czerwca 2019

Dzisiejsze czasy/Modern Times (1936)

Film o niebezpieczeństwie mechanizacji

Reżyseria: Charlie Chaplin
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 26 min.

Występują: Charlie Chaplin, Paulette Goddard, Henry Bergman, Tiny Sandford, Chester Conklin

Dzisiejsze czasy, które trafiły do kin na początku roku 1936, były ostatnim filmem niemym Charliego Chaplina i postscriptum w historii kina niemego jako nurtu. Początkowo Chaplin miał zamiar nakręcić film dźwiękowy, jednak już na etapie pisania scenariusza uznał, że to niedobry pomysł. Zwyciężyła obawa, że Tramp - wąsaty człowieczek w meloniku - utraci swój urok, kiedy zacznie mówić. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że obraz nie jest całkowicie pozbawiony dialogów. W kilku scenach pojawia się głos odtwarzany z taśmy, a w finale Chaplin wykonuje piosenkę. Co do zasady mamy jednak do czynienia z narracją obrazem wspomaganą przez plansze tekstowe.

Pomysł na film krytykujący modernizm, mechanizację i kolektywizm pojawił się u Chaplina pod wpływem wydarzeń związanych z Wielkim Kryzysem. Kluczowe znaczenie miała podobno rozmowa artysty z Mahatmą Gandhim, który przekonywał go o swojej niechęci do nowoczesnej technologii. Kiedy pojawiają się w rozmaitych podsumowaniach, Dzisiejsze czasy przywoływane są głównie ze względu na sceny w fabryce. Stanowią one niewielki lecz ważny fragment filmu, a przede wszystkim ociekają pomysłowością i humorem. Najpierw oglądamy perypetie chaplinowskiego Trampa przy linii produkcyjnej, za którą nie potrafi on nadążyć. Później bohater zostaje wyznaczony do testowania automatycznej maszyny karmiącej. Urządzenie ma na celu zapewnić oszczędność czasu, eksperyment okazuje się jednak katastrofą. Krytyka dehumanizacji i uczynienia człowieka tylko jednym z elementów bezdusznego mechanizmu jest tyleż jaskrawa, co trafna. Niezwykle pomysłowe sceny zasłużenie trafiły do galerii filmowej klasyki.

Obok mechanizacji, Chaplin poddaje krytyce także wrogi jednostce system społeczny. Przedstawiciele policji są w Dzisiejszych czasach pozbawioną litości siłą, której głównym celem jest opresja. Tłumią robotnicze demonstracje, wielokrotnie aresztują głównego bohatera za błahe przewinienia, a nawet próbują zatrzymać jego nieletnią przyjaciółkę za dawne grzeszki po tym, kiedy już udało się jej ustatkować i znaleźć pracę. Jednocześnie Chaplin dystansuje się od sympatii komunistycznych - Tramp nie bierze czynnego udziału w protestach i próbuje po prostu żyć po swojemu, korzystając z przyrodzonej wolności.

Skoro mowa o przyjaciółce protagonisty, w Dzisiejszych czasach Chaplin w końcu doczekał się równorzędnej partnerki ekranowej w osobie jego ówczesnej dziewczyny Paulette Goddard. Ta młoda, pełna wdzięku, biegająca na bosaka dziewczyna otrzymała prawie tyle samo czasu ekranowego co główny bohater i w pełni go wykorzystała. To właściwie żeński odpowiednik Trampa, niejednokrotnie wykonujący równie karkołomne numery, co on sam. Jest świetna na przykład w scenie z kradzieżą bananów albo podczas prezentacji wspólnikowi rozsypującej się chatki, w której zamieszkują. O ile Chaplin jest reprezentantem pogodnego dziwactwa, ona jest przedstawicielką osieroconej przez kryzys młodzieży, która desperacko usiłuje wyrwać się z biedy. A przy tym ma to "coś" w swoim zawadiackim spojrzeniu.

Jeżeli chodzi o sceny czysto komediowe, film obfituje w pomysłowe slapstickowe gagi. W jednej ze scen Tramp jeździ z zawiązanymi oczami na wrotkach przy krawędzi przepaści. W innej wyjątkowo nieudolnie usiłuje nauczyć się pracy kelnera. Po bandzie pojechał Chaplin podczas sekwencji w więzieniu, kiedy Tramp przypadkowo zażywa kokainę i pod jej wpływem sieje zamieszanie, na dokładkę przypadkowo powstrzymując bunt więźniów.  No i wreszcie końcowa piosenka, którą bohater wyśpiewuje przedziwnym, wymyślonym przez siebie językiem, doprowadzając publiczność do łez. Kreatywność Chaplina osiągnęła w Dzisiejszych czasach swoje apogeum. Warto przy tym wspomnieć, że równie wysoką jakość prezentuje napisana przez niego przy współpracy z Alfredem Newmanem oprawa dźwiękowa.

Dzisiejsze czasy to najlepszy z widzianych przeze mnie dotąd filmów Charliego Chaplina i prawdziwa klasyka kina. Artysta udowodnił, że film niemy nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i w doskonały niemal sposób połączył satyrę społeczną z wyrafinowaną rozrywką. Początkowe sekwencje w fabryce słusznie przeszły do legendy, a późniejsze gagi niewiele tylko im ustępują. Efektem jest jeden z najlepszych filmów, jakie było mi dane oglądać. Wystawiam 10 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz