sobota, 20 października 2018

Droga olbrzymów/The Big Trail (1930)

Film o ludziach na szlaku

Reżyseria: Raoul Walsh
Kraj: USA
Czas trwania: 2 h

Występują: John Wayne, Marguerite Churchill, Tully Marshall, Tyrone Power Sr., Ian Keith, Charles Stevens

Udźwiękowienie filmów nie było jedynym technicznym osiągnięciem przełomu lat 20. i 30. Hollywood eksperymentowało także z obrazem. W omawianym okresie pojawiło się kilka filmów korzystających z obrazu panoramicznego (dzięki zastosowaniu taśmy filmowej 70 mm - dwukrotnie szerszej od standardu). Znacznie poprawiało to jakość wizualną produkcji korzystających ze scen grupowych i plenerów. Wkrótce potem Wielki Kryzys wywołał konieczność cięcia kosztów, która nie ominęła również filmowców i właścicieli kin. Dlatego technologia panoramiczna została szybko zarzucona i poszła w zapomnienie na długie lata. Podobnie jak stworzone za jej pomocą filmy, których nie można było wyświetlać bez specjalnego sprzętu. Taki właśnie los spotkał Drogę olbrzymów, pierwszy ważny obraz w karierze Johna Wayne'a.

Droga olbrzymów opowiada o wędrówce grupy pionierów tak zwanym Szlakiem Oregońskim, który prowadzi z położonego w środku USA St. Louis aż do wybrzeży Pacyfiku. Film kręcono w kilku stanach, korzystając z bardzo różnorodnych plenerów. Zaangażowano też do niego kilkuset statystów. Wraz z wozami, realistycznymi strojami i ekwipunkiem oraz stadami koni i bydła złożyło się to wszystko na imponującą otoczkę. Nietrudno się domyślić, że głównym atutem Drogi olbrzymów są niesamowite obrazy. Jest na co popatrzeć, poczynając od zatłoczonego pokładu parowca żeglującego po Missisipi, poprzez gigantyczny obóz pionierów, aż po nakręcone z wielkim rozmachem sceny wędrówki. Na potrzeby filmowego polowania zapędzono przed kamery liczące kilkaset sztuk stado bizonów. Niebezpieczna przeprawa przez rzekę obejmuje dziesiątki wozów i zwierząt. Jeszcze bardziej zapiera dech w piersiach spuszczanie bydła i taboru na linach podczas przeprawy przez góry. Na dokładkę niesamowicie sfilmowana bitwa z Indianami (osadnicy bronią się przy użyciu słynnej taktyki kręgu wozów) oraz końcowe sceny rozgrywające się u stóp kalifornijskich sekwoi. Autorzy zdjęć dali upust swojej kreatywności. Budżet filmu musiał być doprawdy wysoki.

Fabuła ma w Drodze olbrzymów charakter uzupełniający. Na początku filmu poznajemy spośród grupy pionierów kilka wyróżniających się postaci i towarzyszymy im w wędrówce. Najważniejszy jest grany przez Wayne'a traper Breck Coleman, który służy wędrowcom za przewodnika. Jego głównym nemezis jest Czerwony Flack, zarządca wozów, którego traper podejrzewa o rozbójnictwo i morderstwo. Płeć piękną reprezentuje podróżująca w poszukiwaniu lepszej przyszłości Ruth Cameron, która początkowo nie przepada za Breckiem. Jest Bill Thorpe, oszust uciekający przed własną zła sławą, poniewierany przez swoją teściową Gus i kilka innych postaci. Ich perypetie są raczej pretekstem do ukazywania kolejnych etapów podróży i podtrzymywania narracji. Żadna z prezentowanych historii nie jest szczególnie oryginalna, a żaden bohater zbyt głęboki. Anegdota głosi, że gdy niedoświadczony John Wayne wyraził obawę, czy podoła roli pierwszoplanowej, reżyser zapewnił go, że wystarczy, jeśli będzie dobrze wyglądał na koniu. To chyba najlepiej charakteryzuje fabułę tego filmu, w którym trudno powiedzieć coś negatywnego, ale nie ma go również za co wychwalać.

Droga olbrzymów nie zrobiła furory wśród widzów. Obraz panoramiczny okazał się wynalazkiem zbyt nowoczesnym i wyświetlały go tylko nieliczne kina. Między innymi z tego powodu John Wayne ponownie pogrążył się w anonimowości, z której wyrwie go dopiero Dyliżans. Druga sprawa, że aktorsko nie wykazał się w nim niczym szczególnym. Moja ocena filmu jest dość surowa, gdyż poza pięknymi widokami ciężko doszukać się w nim czegoś oryginalnego. Wystawiam 6 gwiazdek. Ale warto obejrzeć dla zdjęć.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz