niedziela, 4 listopada 2018

Limite (1931)

Film o ludziach w łódce

Reżyseria: Mário Peixoto
Kraj: Brazylia
Czas trwania: 1 h 57 min.

Występują: Olga Breno, Tatiana Rey, Raul Schnoor

Filmowe eksperymenty z zasady wiążą się z ryzykiem. Próba przełamania schematów, zrobienia czegoś nieszablonowego może się skończyć niezrozumieniem i odrzuceniem dzieła przez publiczność. Niezależnie od jego rzeczywistej wartości. Nic takiego nie spotkało Limite, niszowego filmu okrzykniętego przez Brazylijskie Stowarzyszenie Krytyków Filmowych najlepszym obrazem w historii tego kraju. Pierwszy i jedyny film nakręcony przez ledwie dwudziestodwuletniego Mário Peixoto, Limite był przez wiele lat uważany za zaginiony, a od czasu odrestaurowania do nadejścia ery internetu był raczej trudno dostępny. Rozsławiony sfałszowanym przez Peixoto listem pochwalnym Sergieja Eisensteina, film jest znany bardziej dzięki swej legendzie niż rzeczywistej treści. Jakoś mnie nie zdziwiło, gdy pośród licznych artykułów zawierających ciekawostki na temat Limite nie znalazłem ani jednej poważnej próby analizy treści tego dzieła. 

Film jest niezwykle długi i monotonny, co mocno utrudnia jego odbiór. Jego bohaterami są mężczyzna i dwie kobiety apatycznie dryfujący w łódce po oceanie. Kończy im się żywność, wiaderko z wodą pitną jest puste i wydaje się, że stracili już nadzieję na ratunek. W licznych retrospekcjach poznajemy ich przeszłość. Wydarzenia nie są do końca jasne, ale każde z trójki przeżyło osobistą tragedię, która skłoniła ich do ucieczki od dotychczasowego życia. Tak znaleźli się na łódce, która odpływa coraz dalej w bezkresne morze.

Limite jest przede wszystkim doświadczeniem narracyjnym. Styl opowiadania jest wyraźnie indywidualnym tworem Peixoto, ale z istniejących nurtów najbliżej mu chyba do impresjonizmu. Film nie zawiera dialogów i posiada ledwie cztery plansze tekstowe. Narracja jest rwana, skokowa, sceny z udziałem postaci są gęsto przeplatane symbolami takimi jak samotne drzewa na wietrze czy ryby zdychające na piasku. Bardzo ciężko jest śledzić poszczególne wydarzenia z uwagi na nad wyraz niekonwencjonalne ustawienia kamery. Obiektyw niechętnie spogląda na twarze bohaterów, woląc ujmować ich z tyłu, spoglądać tylko na nogi czy tułów. Odnosi się wrażenie, że ludzie są elementami otoczenia wcale nie ważniejszymi od równie chętnie filmowanej martwej natury. Najczęściej patrzymy, jak idą, stoją bądź biernie siedzą. Nie poznajemy dokładnej natury ich konfliktów i problemów. Zamiast tego otrzymujemy możliwość wczucia się w ich stan umysłu. A że nie jest to stan zbyt zdrowy, wycieczka nie należy do przyjemnych. Chyba jedyna bardziej konwencjonalna scena rozgrywa się przy grobie kobiety, gdzie spotykają się jej mąż i kochanek, zawierający pokój poprzez wspólne wypalenie papierosa. Narracji towarzyszy nieustanna muzyka podpowiadająca widzowi, jakie emocje winny danej scenie towarzyszyć. Jest niebiański spokój morza, są i niepokojące rytmy nadchodzącej katastrofy. Oprawa dźwiękowa jest niezwykle bogata i oparta przede wszystkim na muzyce klasycznej. Jest to chyba najprzyjemniejszy element Limite i tylko dzięki niemu możliwe jest przetrzymanie dwugodzinnego ciągu poplątanych, luźno tylko powiązanych ze sobą obrazów.

Film Mário Peixoto nie należy do udanych eksperymentów. Jego największą słabością jest zbyt długi czas trwania. Trudno dotrwać do końca, kiedy sceny na ekranie nie opowiadają spójnej historii. Można się domyślić symboli odnoszących się do depersonalizacji i osamotnienia człowieka wobec ogromu świata, ale trudno zaakceptować, że do przekazania tych prawd konieczny był aż taki mozół. W pewnym momencie następuje po prostu utrata chęci dalszego zgłębiania łamigłówki. Mimo niewątpliwie interesującego pomysłu, zupełnie nie rozumiem peanów nad filmem, którego najwyraźniej nikt nie rozumie. Podobnie jak inne filmy "artystyczne" pozostawiam ten dziwny obraz bez oceny.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz