sobota, 3 listopada 2018

Maroko/Morocco (1930)

Film o niezdecydowaniu

Reżyseria: Josef von Sternberg
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 32 min.

Występują: Marlene Dietrich, Gary Cooper, Adolphe Menjou

Kluczem do zagadki błyskawicznej kariery Marlene Dietrich było połączenie jej charyzmy, łobuzerskiej pewności siebie i uwodzicielskiego głosu. Nieprzypadkowo zupełnie anonimowa aktorka rozbłysła niezwłocznie po pojawieniu się filmu dźwiękowego. Najpierw podbiła Niemcy rolą w Błękitnym aniele i jeszcze w tym samym roku umocniła swój sukces znakomitym hollywoodzkim debiutem w Maroku. Reżyser Josef von Sternberg odkrył prawdziwy aktorski diament, którego miał przez kilka najbliższych lat zazdrośnie strzec. Z kolei Dietrich miała szczęście, że trafiła właśnie na tego reżysera. Dzięki temu miała okazję zagrać w najlepszych filmach wczesnych lat trzydziestych. Na przykład we wspomnianym Maroku. Choć aktorka jest niewątpliwym jego atutem, ów znakomity film wyróżnia się także dzięki wielu innym walorom, o które zadbać musiał von Sternberg. W rezultacie stworzono coś wyjątkowego.

Film opowiada historię ludzi szukających szczęścia na dobrowolnym wygnaniu w Maroku. Tom Brown jest szukającym zapomnienia w rozrywkach żołnierzem Legii Cudzoziemskiej. Amy Jolly to artystka kabaretowa, która właśnie przybyła do Afryki, by zacząć od nowa. Tom i Amy poznają się podczas jej pierwszego występu. Żołnierz robi na artystce wrażenie swą szarmanckością i otrzymuje w prezencie zaproszenie do jej apartamentu. Tam poznają się bliżej i odkrywają, że każde z nich skrywa w sobie życiowe rany. Mimo wzajemnej fascynacji oboje boją się wykonać kolejny krok. Wkrótce Tom wpada w poważne kłopoty z powodu romansu z żoną oficera. Amy postanawia szukać dla niego pomocy u Kenningtona La Bessiere, zakochanego w niej bogacza i doskonałego dżentelmena.

Pierwszy hollywoodzki film Marlene Dietrich jest kwintesencją melodramatu, dziełem eksponującym to, co w tym gatunku najlepsze. Po pierwsze, historia - ciekawa, opowiedziana bez zbędnej przesady, do bólu romantyczna a jednocześnie wiarygodna. I ze świetnym, trudnym do zapomnienia finałem. Po drugie, bohaterowie. Amy Jolly jest kolejną klasyczną kreacją Dietrich emanującej nietypowym rodzajem kobiecości. Jest zarazem delikatna i romantyczna, niezależna, pewna siebie i elektryzująca. Najlepiej oddaje te cechy jej pierwszy w filmie numer muzyczny. Kiedy wychodzi ubrana we frak i cylinder, publiczność początkowo nie wie, co o tym myśleć. Jednak swoboda i energia artystki szybko przemieniają konsternację widowni w zachwyt. Ukoronowaniem tego występu jest złamanie przez Amy tabu obyczajowego poprzez figlarne pocałowanie jednej z siedzących na widowni kobiet. Do pioruna z obowiązującymi normami, zdaje się mówić zadowolona z siebie bohaterka. Jest to tylko jedna z licznych niezapomnianych scen Dietrich w tym filmie. Wspomnę jeszcze o dwóch archetypach filmowego romantyzmu - drinku wylanym przez Amy na lustro w geście bezsilności i wbiegnięciu przez nią w obcasach na piasek - symbolu pogoni za romantycznym marzeniem. Gary Cooper pozostaje nieco w cieniu głównej gwiazdy, tym niemniej zalicza solidny występ w roli odważnego faceta nękanego miłosnymi rozterkami. Warto także wspomnieć o Adolphe Menjou, który po raz kolejny wystąpił w swojej ulubionej roli hedonisty-dżentelmena (wcześniej grał podobne postacie w Paryżance i Karuzeli małżeńskiej). 

Maroko to również świetna scenografia umiejętnie imitująca maghrebskie klimaty. Maroko zostało przedstawione jako na wpół bajkowa kraina zapomnienia i dekadencji, w której uciekinierzy z Europy mogą korzystać z uciech życia, bądź poszukiwać niebezpiecznych przygód na wojnie. Uroku dodaje filmowi świetna muzyka, na którą składa się kilka kabaretowych numerów wykonywanych przez Amy Jolly, klimatyczne arabskie melodie towarzyszące scenkom rodzajowym oraz energiczna trąbka wygrywająca wojskowe marsze, w takt których maszerują żołnierze Legii Cudzoziemskiej.

Muszę wreszcie wspomnieć o świetnej aranżacji reżyserskiej poszczególnych scen. Czy mowa tu o pamiętnych występach kabaretowych Dietrich, czy o pełnej ruchu scenie, gdy kobieta poszukuje Toma wśród maszerujących zastępów żołnierzy, czy też o niezapomnianej sekwencji końcowej, film jest reżyserskim majstersztykiem. Kluczem do niesamowitego klimatu jest wykorzystanie pełnej skali możliwości opowiadania obrazem. Chociaż dialogi są ważnym elementem filmu, nie przytłaczają, jak to bywało w wielu produkcjach z tamtego okresu. Przeciwnie, jest w Maroku wiele momentów ciszy oraz scen korzystających tylko z dźwięków otoczenia. Historię opowiadają twarze aktorów, ale również scenografia, umiejętne ujęcia kamery czy muzyka. Przede wszystkim zaś von Sternberg ucieka od dosłowności, wiele relacji i emocji pozostawiając niedopowiedzianymi. Widz musi aktywnie uczestniczyć w nadawaniu filmowi treści, co sprawia niemałą frajdę i stawia Maroko znacznie wyżej od obrazów podających wszystko wprost.

Josef von Sternberg znalazł się w roku 1930 u szczytu reżyserskiej kariery. Odkrył i z powodzeniem wprowadził do Hollywood przyszłą legendę kina. Z niebywałym profesjonalizmem zademonstrował, jak można tworzyć znakomite filmy dźwiękowe łączące nowe możliwości z rozwiązaniami wypracowanymi jeszcze przez kino nieme. Maroko jest dowodem na jego geniusz. Nie opowiada może jakiejś ponadczasowej historii, ale jest absolutnym klasykiem w kategorii melodramatu i prawdziwą kopalnią świetnych rozwiązań narracyjnych i kinematograficznych. Otrzymuje 9 gwiazdek.


źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz