poniedziałek, 2 lipca 2018

Czarny Pirat/The Black Pirate (1926)

Film o piratach.

Reżyseria: Albert Parker
Kraj: USA
Czas trwania: 1h 35 min.

Występują: Douglas Fairbanks, Billie Dove, Anders Randolf, Donald Crisp, Sam De Grasse

Zrobić dobry film piracki to moim zdaniem duże wyzwanie. Z morskimi rabusiami powiązanych jest tak wiele popkulturowych stereotypów, że ciężko wymyślić coś oryginalnego. Mimo wszystko Douglas Fairbanks miał 90 lat temu więcej swobody, przynajmniej w kinowej niszy tej tematyki. Gwiazdor kina przygodowego postanowił wyprodukować film w swoim stylu - dynamiczny, zawadiacki i nie biorący siebie do końca poważnie. Jednocześnie Czarny Pirat jest bajką dla nieco większych dzieci. Jego bohaterowie niechętnie biorą jeńców, nie mają skrupułów przed krzywdzeniem kobiet (dzieci pewnie też, ale żadne w filmie nie występują) i rządzą się prawem pięści. Ta szczypta realizmu bardzo dobrze zrobiła dziełu wyreżyserowanemu przez Alberta Parkera, nadając mu dyskretny urok nieprzewidywalności.

Tytułowy Czarny Pirat to mężczyzna, który cudem ratuje się ze statku obrabowanego i wysadzonego w powietrze przez piracką załogę. W katastrofie ginie za to jego ojciec. Rozbitek przypadkowo ląduje na wyspie, na której rabusie mają swoją skrytkę na łupy. Łaknący zemsty mężczyzna przyjmuje pseudonim Czarnego Pirata i po zwycięstwie w pojedynku z kapitanem złoczyńców przyłącza się do nich. Część załogi, na czele z pierwszym oficerem, nie darzy go zaufaniem. Aby udowodnić swoją przydatność, bohater podejmuje się w pojedynkę zdobyć żeglujący po pobliskich wodach statek handlowy.

Scenariusz Czarnego Pirata jest sprawnie napisany, chociaż jego głównym zadaniem jest logiczne powiązanie ze sobą scen z życia piratów oraz popisów Fairbanksa. Wszystko to podane jest w znakomitej oprawie. Twórcy nie zdecydowali się na kręcenie w plenerze, ale przygotowane w studio filmowym makiety statków są okazałe, pomysłowo ozdobione i wyposażone. Trudno mi powiedzieć, czy są to wierne realiom historycznym repliki, ale trzeba przyznać, że włożono w ich wykonanie sporo wysiłku. Podobnie ma się rzecz z kostiumami i charakteryzacją. Filmowi piraci są brudni, paskudni i brzydcy, a jednocześnie widoczna jest w ich sposobie bycia pewna ostentacja związana z łatwym dostępem do pieniędzy. Dodatkową atrakcją filmu jest fakt, że został w całości sfilmowany w Technicolorze, co prawda bazującym na dość wąskiej palecie kolorów (głównie czerwień, pomarańcz, brąz), ale i tak wygląda to bardzo dobrze na tle zwyczajowej czerni i bieli albo jednolicie barwionej kliszy charakterystycznej dla kina niemego. Znakomite efekty wizualne uzupełnia świetna muzyka Mortimera Wilsona oparta na delirycznych smyczkach i (bodajże) bałałajce.

Oprawa oprawą, ale najlepsze są w Czarnym Piracie sceny rodzajowe. Początkowe momenty filmu opisujące taktyki i zwyczaje piratów ocierają się o geniusz. Mamy okazję przyjrzeć się z bliska plądrowaniu zdobytego statku, bezlitosnej egzekucji pasażerów i podziałowi łupów. Jest brutalnie a zarazem rubasznie, bo taki jest właśnie styl życia morskich bandytów. Jeśli chodzi o popisy Fairbanksa, znakomicie nakręcono jego pojedynek szermierczy z pirackim kapitanem - zaciekły, pełen pomysłowych manewrów i godnie zakończony. Świetne są też sceny, gdy główny bohater w pojedynkę dokonuje abordażu, na czele z efektownymi wspinaczkami po olinowaniu i jedynym w swoim rodzaju trikiem na zniszczenie ogromnych żagli. Druga połowa filmu skupia się bardziej na rozgrywkach pomiędzy dybiącymi na siebie nawzajem piratami oraz zemście głównego bohatera. Nieco ustępuje poziomem pierwszej, ale i tak jest bardzo dobrze. W pamięć zapadają postacie drugiego planu - Sam De Grasse jako nikczemny pierwszy oficer i Donald Crisp w roli jednorękiego poplecznika Czarnego Pirata. Jedynym członkiem obsady, który się nie sprawdza, jest Billie Dove jako branka i obiekt miłosnych uniesień Czarnego Pirata. Słowo obiekt wyjątkowo dobrze pasuje do tej absolutnie nieciekawej i drewnianej postaci.

Czarny Pirat to jeden z najlepszych filmów przygodowych kina niemego. Nie ma może takiego rozmachu realizacyjnego jak Złodziej z Bagdadu, ale nadrabia to z nawiązką klimatem, świetnymi scenkami rodzajowymi i dużą nieprzewidywalnością. Ta ostatnia może być zaskoczeniem dla widza przyzwyczajonego do ugrzecznionych produkcji, w których bohaterom wszystko się udaje. Gdyby kobieca część obsady była bardziej interesująca, można by się pokusić o bardzo wysoką notę. Tymczasem wystawiam mocne 8 gwiazdek. I tak nieźle.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz